Nie da się być mną i mieć zły humor. I bardzo dobrze. Jak tylko poczułem zagrożenie takim stanem Jack Canfield opublikował na facebook :
Kluczem do poradzenia sobie z wszelkiego rodzaju negatywnym myśleniem jest uświadomienie sobie, że ostatecznie to ty decydujesz, czego będziesz słuchać lub z jakimi myślami będziesz się zgadzać. Sam fakt, że coś myślisz-lub słyszysz-jeszcze nie oznacza, że to prawda.No to zaczynam.
Nie zgadzam się z twierdzeniem Pana X, że czegoś się nie da zrobić. Po pierwsze nie zgadzam się na jego ton. Jakoś zawsze mam poczucie, że traktuje mnie jak intruza. Na pierwszy rzut oka ma nade mną pewien rodzaj złudnej władzy ponieważ jest urzędnikiem w państwowej placówce.
Ale od początku. Pisałem już o tym jak trafiłem do projektu "Złap swój sukces". Pisałem obszernie jak czerpałem pełnymi garściami wszystkie informacje i rady, których mi udzielono.
Nie napisałem, bo nie było to w tym kontekście ważne, o kilku mniej miłych sprawach.
Najbardziej frustrująca jest (projekt nadal trwa) dezinformacja, a czasami w ogóle brak jakiejkolwiek informacji. I to nie tylko na linii uczestnicy projektu a osoby nadzorujące, ale i pomiędzy osobami nadzorującymi projekt. Np sytuacja kiedy moja opiekunka z ramienia Ośrodka Opieki Społecznej informowała mnie o rozpoczęciu zajęć komputerowych, które właśnie kończyłem.
Popatrzę na to ze strony proceduralnej. Brak jakiegokolwiek kontraktu pomiędzy mną a OPS. Teoretycznie współpraca może funkcjonować na zasadzie zaufania, a wszelkie umowy ustne w polskim prawie są wiążące. Właściwie po co jest kontrakt/umowa? Po to chociażby, żeby znać swoje prawa i obowiązki. Po za tym jak pisze Goleman w "Inteligencji emocjonalnej" prawo jest po to, aby unormować archaiczne zachowanie. Prawo wskazuje nam drogę np do rozwiązywania konfliktów - możemy rozmawiać, czy to polubownie, czy też poprzez sąd. W plejstocenie po prostu naparzalibyśmy się pałami. Analogicznie w naszych czasach bez prawa w momencie konfliktu po prostu strzelalibyśmy do siebie bez jakichkolwiek konsekwencji.
Wracając do tematu. Brak umowy i jakiegokolwiek harmonogramu. Np.:"Dzisiaj ma Pan zajęcia z doradcą zawodowym , a jutro się zobaczy. Dowie się Pan w odpowiednim czasie".
I powinienem się poczuć maluczki. Tylko w jakim celu? Z jednej strony w internecie czytam o założeniach i celach projektu (strona informacyjna projektu "Złap swój sukces!"), z drugiej strony "nikt nic nie wie". Nie można nic zaplanować, bo może się okazać że w piątek dostanę telefon z informacją, że w poniedziałek zaczną się jakieś zajęcia.
Ale nadal wszystko jest na plus, bo zajęcia są ciekawe i wnoszą do mojego życia nowe wartości. Czuję, że jestem dla kogoś ważny. Zaczynam myśleć. To jak przebudzenie z długiego zimowego snu (później odkrywam, że cierpiałem wcześniej na melancholię). Czuję się wspierany. Mam poczucie, że nie marnuję swojego czasu. Zawdzięczam to zarówno osobom prowadzącym zajęcia jak i grupie. Agnieszka, Ewunia, Olga, Danusia, Małgosia, Docia, Ania, Kamil. Zaczynam pisać blog. Tworzę stronę na facebooku (zapraszam serdecznie http://www.facebook.com/Dzis.Czuje.sie.Dobrze).
Moje życie się zmienia. Jestem odważny w myśleniu i działaniu. Po prostu Czuję się Dobrze.
Docia przynosi film "Sekret". Postanawiamy go obejrzeć razem po za zajęciami. Niestety odmówiono nam możliwości skorzystania z sali w ośrodku gdzie mamy szkolenia. Wspomnę, ze argumentacja jak najbardziej logiczna : bez opiekuna nie można, bo tam jest sprzęt i jak się coś popsuje to kto będzie odpowiadał? Jednak czy o logikę tutaj chodzi? Czy bardziej o jakiekolwiek wsparcie.
Niezrażony takim tokiem wydarzeń zapraszam chętnych do siebie do domu (wzrost samodzielności i zaradności życiowej). Oglądamy film, wymieniamy się uwagami, doświadczeniami, obiekcjami. Co raz bardziej czuję, że bardziej jesteśmy jak rodzeństwo niż jak przypadkowi ludzie zebrani w celu "zaliczenia" kursu (zmniejszenie izolacji społecznej, zacieśnianie więzi społecznych).
Więc w czym, Panie Stasiński, widzi Pan problem? W moim przypadku w tym punkcie :
W ramach aktywizacji zawodowej projekt przewiduje realizację:(...)kursów zawodowych – w oparciu o opinię doradcy zawodowego, odpowiadających potrzebom lokalnego rynku pracy, zgodnych z możliwościami, predyspozycjami, kwalifikacjami zawodowymi oraz stanem zdrowia uczestników projektu;
Na spotkaniu organizacyjnym projektu "Złap swój sukces!" miałem określić kurs zawodowy jaki miałbym odbyć. Po pytaniu "A jak nic z tego co tu jest mi nie pasuje?" dostałem odpowiedź "Pan zaznaczy cokolwiek, bo potem można zmienić.". No i zaznaczyłem spawacza. Byłem przeświadczony, że skoro przeczytałem na oficjalnej stronie OPS Legionowo "kursów zawodowych - w oparciu o opinię doradcy zawodowego", to będę miał możliwość skorygowania wyboru.
Po tygodniu grupowych zajęć z doradcą zawodowym oraz godzinach indywidualnych rozmów zrozumiałem, że moje predyspozycje zawodowe wskazują inny kierunek niż myślałem. Wnioski były mniej więcej takie: bardziej niż do "produkcji" wg Małgosi nadaję się do planowania lub transferu wiedzy(padła nawet propozycja zainteresowania się działalnością akademicką) . Nie wynika to z mojej "kruchości" fizycznej, a z szybkiego nudzenia się jednostajną i mało wymagającą twórczego myślenia pracą.
W kwestii planowania zainteresowałem się logistyką i postanowiłem rozpocząć studia. Znalazłem uczelnie (Wyższa Szkoła Cła i Logistyki w Warszawie) i kierunek "Logistyka międzynarodowa", warto odnotować informację, że są to studia inżynierskie. Podjąłem wszelkie możliwe i logiczne działania w tym kierunku min.: sprawdziłem zapotrzebowanie na rynku pracy na tego typu specjalistów, ścieżkę kariery, zarobki. Ponieważ w trakcie studiów będę musiał zarabiać na utrzymanie mojej rodziny wybrałem studia zaoczne, a więc płatne. Za radą Małgosi złożyłem w legionowskim Urzędzie Pracy podanie o stypendium na wyżej wymieniony cel.
Oczywiście miałem informację że "nie ma na to środków", "dwa poprzednie lata nie przyznawaliśmy takich stypendiów", ale też " podanie zawsze może Pan złożyć, bo jakaś szansa zawsze jest". Chylę głową przed Panią z PUP Legionowo, która nie przekreśla nikogo "z urzędu". To cudowne uczucie móc obalić mit "polskich urzędników". Są tacy ludzie, których zawsze będę pamiętał, jedną z takich osób jest właśnie ta Pani.
Po jakimś czasie otrzymałem informację o otrzymaniu stypendium starosty na studia. Z przyczyn ode mnie nie zależnych nie utworzyła się grupa na ww kierunku w lutym ( zbyt mało zgłoszeń). Po rozmowie z Panią Dziekan postanowiłem złożyć dokumenty na semestr rozpoczynający się w październiku.
W kwestii transferu wiedzy wybrałem kurs "Auditor/Audytor Wewnętrzny Systemu Zarządzania Jakością wg ISO 9001:2008". Opinia została sporządzona i dołączona do mojej dokumentacji uczestnika projektu "Złap swój sukces!". I to w zasadzie tyle. Jak się okazało wczoraj ( minęły prawie dwa miesiące) nie mogę przystąpić do ww kursu z powodu nie posiadania wyższego wykształcenia. Po pierwsze powinienem zostać poinformowany wcześniej o takich przeciwwskazaniach, aby móc dokonać weryfikacji kierunku kursu zawodowego, po drugie nie jest to prawdą.
W trakcie trwania projektu odbyłem także zajęcia z psychologiem. Odkryłem na nich swoją największą zaletę: jeśli czegoś bardzo chcę zrobię wszystko, poświęcę 100% swojej uwagi aby to osiągnąć(rozwijanie mocnych stron, istotnych do podjęcia pracy i utrzymania jej; wzrost motywacji do podnoszenia kwalifikacji zawodowych i podjęcia zatrudnienia). Poczułem się jak Kolumb odkrywający Amerykę, otworzył się przede mną nowy świat pełny możliwości. Wymiernymi objawami takiego odkrycia jest zwiększona odwaga do zadawania pytań oraz uodpornienie na poddawanie się wyuczonej bezradności.
Zadzwoniłem do firmy ISOtime prowadzącej ww szkolenie i usłyszałem, że dopuszczane do kursu są osoby z min średnim wykształceniem (?!). Pragnę także podziękować Pani Annie Krężelewskiej za wyczerpującego maila, którego umieszczam poniżej.
Wnioski pozostawiam czytelnikom.
W między czasie nadal brałem udział w projekcie, zdobywałem nową wiedzę, pogłębiała się moja świadomość jakim jestem człowiekiem, jakie są moje cele. Odkrywałem pod czujnym okiem specjalistów ta swoją Amerykę.
W pewnym momencie Ewunia rzuciła hasło "Powinieneś zostać coachem!". No poszperałem w internecie z wnioskami można zapoznać się w jednym z poprzednich artykułów.
Ponieważ dostałem informację od mojej opiekunki z ramienia OPS, że 22 kwietnia rozpoczyna się mój kurs zawodowy... na SPAWACZA, postanowiłem działać jak najszybciej. Telefon do Małgosi i prośba o napisanie pisma w sprawie zmiany decyzji w kwestii kursu zawodowego (link ). Telefon do Pawła (psycholog) i prośba o rekomendacje (link). Napisałem prośbę o weryfikację zasadności i złożyłem w sekretariacie.
Czekam na odpowiedź.
Wspomnę jeszcze o sytuacji, która była katalizatorem do napisania tego artykułu. Po pierwsze zarzucono mi, iż blokuje miejsce na kursie osobie, która mogłaby skorzystać z kursu spawacza. Co oczywiście nie jest prawdą, bo ja nie chcę zostać spawaczem, ani tym bardziej brać udział w takim kursie zawodowym. Po drugie, i tu kolejne nieprawdziwe stwierdzenie, "żadna firma nie przystąpi do przetargu o zrobienie kursu dla 1 osoby".
Jak już pisałem w kwestii wyuczonej bezradności to nikomu nie bronie sobie w niej przebywać, ale wpoić ją mojej osobie jest niemal niemożliwe (dobry NLP'owiec pewnie by jakiś sposób znalazł).
Dowodem na nieprawdziwość powyższego twierdzenia niech będzie moja korespondencja z wyspecjalizowanym centrum doradczo-szkoleniowym "Coaching Center".
Na pytanie :
Czy w przypadku ogłoszenia przetargu (zgodnie z art. 85 ust. 2 ustawy z dnia 29 stycznia 2004 roku Prawo zamówień publicznych / Dz.u. z 2010 roku Nr 113, poz. 759 z późń. zm./) na zorganizowanie szkolenia (wyedukowania przyszłego) coacha dla 1 (słownie JEDNEJ ) osoby, Państwa ośrodek mógłby przystąpić do takiego przetargu biorąc pod uwagę tylko ten jeden warunek dotyczący ilości osób ? "otrzymałem taką oto odpowiedź od Pani Ewy Polak z "Coaching Center": "Tak, możemy przystąpić do takiego przetargu".
Podsumowując cały ten artykuł chciałem wyjaśnić kilka spraw.
- Nie marnuję energii na walkę o sprawiedliwość, a 100% swojego działania kieruje w stronę otrzymania właściwego kursu zawodowego.
- Kurs ten jest mi potrzebny, aby zdobyć odpowiedni warsztat i niezbędny jest do starania się o uzyskania certyfikatu potwierdzającego moje zdolności oraz uprawnienia do wykonywania zawodu coacha.
- O ww szkolenie ubiegam się w oparciu o opinię doradcy zawodowego, odpowiadając potrzebom lokalnego rynku pracy, w zgodzie z możliwościami, predyspozycjami, kwalifikacjami zawodowymi oraz stanem zdrowia.
- Daleki jestem od jakichkolwiek oskarżeń wobec konkretnych osób, a przedstawione sytuację mają na celu przedstawienie tła moich emocji, uzasadnienia braku zrozumienia i celowości dla już podjętych działań.
- Najważniejsze NIE CHCE ZOSTAĆ SPAWACZEM (nie mam nic do tego zawodu i nie umniejszam jego wartości, tym bardziej ludzi pracujących w tym zawodzie), za to CHCĘ ZOSTAĆ COACHEM.
To by było na tyle. Czekam cierpliwie na odpowiedź z OPS. A wszystkich, którzy czują potrzebę wypowiedzenia się w tym lub innym temacie zapraszam do komentowania lub pisania na adres emailowy: dzisczujesiedobrze@gmail.com
********************************************************************************
Minęło kilka dni i postanowiłem nie czekać na odpowiedź tylko na zasadzie partnerskiej pójść i wyjaśnić wszelkie moje wątpliwości oraz przedstawić swoje oczekiwania. Muszę jednoznacznie stwierdzić, ze jestem jak najbardziej zadowolony z rozmowy jaką odbyłem.
Po pierwsze zanim wybrałem się do OPS zapytałem się czego oczekuję po tej wizycie.
Oczekiwałem odpowiedzi na pytanie "czy będę miał możliwość skorzystania z kursu zawodowego w ramach projektu?".
Po drugie "jakie dokładnie informacje chcę otrzymać?".
Czy są jakieś ograniczenia co do rodzaju kursu, czasu oraz kosztów? Co mogę zrobić, aby mieć świadomość, że zrobiłem wszystko co było w mojej mocy, aby skorzystać z szansy jaką daje mi projekt?
Po trzecie jakich emocji oczekuję podczas spotkania oraz jakich emocji chcę doświadczyć bezpośrednio po spotkaniu.
Na trzecie pytanie odpowiedziałem sobie mniej więcej tak: chciałbym, aby panowała atmosfera zrozumienia, współpracy, aby uczestnicy rozmowy okazywali sobie zainteresowanie, a wszelkie niejasności były wyjaśniane cierpliwie. Po spotkaniu chcę czuć zadowolenie, energię do dalszego działania.
Aby to sobie ułatwić skorzystałem z kilku tricków, technik NLP.
Wyszperałem w pamięci osobę, do której mam zaufanie, która mnie wspiera i wobec której nigdy nie żywiłem negatywnych emocji. Bardzo wyraźnie wyobraziłem sobie jak z nią rozmawiam. Jej ton głosu. Gesty. Poszczególne słowa. Wyobraziłem sobie tło, kolory, dźwięki które towarzyszą tej rozmowie. Przywołałem emocje, które towarzyszyły tej rozmowie. Pozwoliłem tym emocjom zawładnąć mną tu i teraz, w tej chwili.
I wszedłem na rozmowę.
Dokładnie jak oczekiwałem spokojnie i cierpliwie wyjaśniliśmy sobie wszelkie nieścisłości. Otrzymałem informację o ograniczeniach w jakich musimy się zamknąć (o dziwo jedynym jest kwestia czasowa zakończenia kursu). Podjęliśmy wspólne decyzje oraz wnioski. Nastąpił pewnego rodzaju podział obowiązków. A wszystko to nastąpiło w atmosferze dokładnie takiej jak oczekiwałem. Ani ja nie czułem się intruzem, ani nie byłem w swej postawie żądający.
Po wszystkim naprawdę poczułem zadowolenie z poznania ograniczeń czasowych oraz energię do dalszych działań.
Wspomnę, ze od spotkania do teraz (mija właśnie 6h) w sposób nieplanowany udało mi się wyjaśnić jeszcze kilka innych trapiących i bardzo ważnych dla mnie spraw.
Być może dlatego tak się stało, ze podszedłem do siebie samego jak coach do klienta. Zwerbalizowałem swoje potrzeby i cele, określiłem stan emocjonalny jaki chcę osiągnąć i korzystając z własnych zasobów potrafiłem krok po kroku konsekwentnie zrealizować plan.
Teraz opisuję to na blogu, by poinformować siebie i czytelników oraz pamiętać, że choć na pierwszy rzut oka najłatwiej za swoje porażki obarczyć inne osoby ( znaleźć wymówkę ), to największym zwycięstwem okazuje się praca z samym sobą.
Nie omieszkam zahaczyć o prawo przyciągania: to czego pragniesz to do siebie przyciągniesz, najważniejsze by jak najdokładniej określić swoje pragnienia.
baaaardzo dlugi wpis :)
OdpowiedzUsuńprawo bylo po to ustanowione kiedys by chronic wyzej rozwiniete inkarnowane dusze przed tymi nizej rozwinietymi. z biegiem czasu zatracila sie istota tego prawa. takze struktury rozne byly w tym celu stworzone i ich isotota tez zostala utracona.
bedac w kraju wolnosci (US of Anarchy) smieszy mnei ilosc zakazow jakie musze widziec kazdego dnia (ba na kazdych 00 metrach spaceru) 200$ mandatu jelsi nie posprzatam po psie, 500$ za predkosc, wszedzie niczym bog straszyciel jest slowo LAW.
tak naprawde wszsytko utracilo chyba swa istote tak jak joga cwiczona na plastikowej macie w budynku ma sie do pierwotnej jogi półnago na plazy w indiach...
Coś w tym jest. W zasadzie to powinienem skończyć pisać zaraz po cytacie. Powinienem wziąć odpowiedzialność. Pomyśleć lepiej o tej sytuacji. Tchnąć w nią więcej miłości. Co moze wydawać się naiwne, ale ile więcej niesie taka postawa spokoju. Czy ugrałbym więcej? A jak zmierzyć cenę spokojnej duszy? Za każdym razem gdy we mnie jest spokój i miłość w jakiś "niewyjaśniony" sposób zaczyna się w moim życiu dziać dobrze. Panuje harmonia miedzy tym co mam w sobie a tym co otrzymuje.
Usuń