Wstałem dziś rano. W pierwszym odruchu rzuciłem się wir wydarzeń, wciągnięty przyzwyczajeniem. Jednak po kilku sekundach wróciłem do łóżka. Zamknąłem oczy. Nie myśląc o niczym zamknąłem oczy i... poczułem się dobrze. Obok mnie leżała żona. Oddychała miarowo. Tak spokojnie. Tak bezpiecznie. Poczułem się dobrze. Ciało rozluźniło się.
Teraz siedzę przed komputerem i stukam w klawisze i czuję jak ciało wypełnia się ciepłem i siłą. Jak twarz miło rozciąga się w uśmiechu. A przecież tylko siedzę i piszę. Może ktoś to przeczyta i poczuje to samo.
i "jeśli ktoś tam jest, proszę pomóż mi śpiewać moją piosenkę ". Tak bezpiecznie z daleka. Jednocześnie z wielką siłą. Bo dzisiaj jest dzień kiedy pozwolę sobie czuć się dobrze. Rozpościeram ręce w zapraszającym geście przywitania. Do pełnego szczęścia potrzebuję Twojego głosu, okrucha Twojej uwagi. Za chwilę wychodzę oglądać cuda, wierząc że jestem ich częścią. I zależałoby mi w każdym z tych cudów zobaczyć Twoją twarz. I choć, być może, w tej chwili przez myśl przebiega ci myśl o moim szaleństwie, to tak naprawdę nie masz na to wpływu. I tak dojrzę właśnie Twoją twarz. Uśmiechniętą. Zadowoloną. Pełną radości. I jestem pewien, że będziesz mieć w sobie tą cudowną moc i odwzajemnisz mi uśmiech.
I choć może nie pamiętasz mojej twarzy, to zaczniesz jej szukać wokół siebie. Może wiesz, że dzieli nas odległa przestrzeń. Wypatruj mnie. Może jestem za następnym zakrętem.
:) :) :)
OdpowiedzUsuń