Po pierwsze trafiłem do wyjątkowej grupy. Ludzie otwarci, chętni na dyskusje, wyciągający wnioski i przede wszystkim pozytywnie nastawieni. Choć pierwsze nasze spotkanie wyglądało jak "Rozmowy w toku", z Małgosią w roli Ewy Drzyzgi, to kolejne odkrywały przede mną co raz większe możliwości. Z tego pierwszego dnia otrzymałem pierwsza ważną wskazówkę od Małgosi:
"Jeśli chcesz zmienić swoje życie zacznij od zmiany nastawienia, zmień się mentalnie"
Na temat wskazówek otrzymanych od Małgorzaty mógłbym napisać całą książkę, choć ktoś z zewnątrz mógłby stwierdzić, że marnujemy czas gadając o życiu, dzieciach, partnerach itp. Ja podsumuje ty jednym zdaniem : dzięki tej wspaniałej osobie, jej radom i dopingowi otrzymałem stypendium Starosty Legionowa i w październiku rozpocznę studia. Otrzymane stypendium o tyle jest cenne, że przez ostatnie dwa lata nie przyznawano nikomu finansowania nauki na wyższej uczelni.
Kolejną osobą, którą było mi zaszczyt poznać jest Paweł - psycholog. Uwielbiam z nim rozmawiać, może dlatego ze słucham uważnie jego wskazówek, rzetelnie się do nich stosuje i czerpię niewysłowioną radość z obserwowania jego zadowolenia z moich wyników. Najważniejsza wskazówka jaką otrzymałem od Pawła:
"Każdy człowiek posiada emocje i powinien je rozpoznawać, nazywać i umieć o nich mówić"
I nagle moje kontakty z ludźmi zaczęły się zmieniać.Dzięki Pawłowi jestem coraz szczęśliwszym mężem, ojcem, synem, pracownikiem, człowiekiem.
Na koniec poznałem Maje naszą kochaną terapeutkę. Dziewczyna o dużej wiedzy w kwestii radzenia sobie ze stresem. Mimo, ze na początku miałem problem ze zrozumieniem to dotarło do mnie:
"Regularność zapewnia Ci efekt."
Maja pokazała mi również jak panować nad swoim ciałem. Odkryła przede mną Trening Progresywnej Relaksacji Jacobsona. Powoli uczę się swojego ciała, każdego mięśnia, jak nad nim panować.
Teraz jak to się przekłada na całe to moje "Dziś czuję się dobrze".
1. Postanowiłem zmienić swoje nastawienie, wrócić do pierwotnego "człowiek z natury jest dobry". Przestałem "spodziewać się" zachowań ludzi, których spotykam. Zacząłem od siebie. Skoro jestem z natury dobry to wszystko co robię jest dobre. Z takim nastawieniem łatwiej było mi zaufać swoim decyzjom, bo skoro posiadam moralny kręgosłup to w żaden sposób nie skrzywdzę żadnej istoty czy to świadomie czy nieświadomie. To, że ktoś przez moje czyny czy słowa poczuł się pokrzywdzony nie wynika z moich złych intencji, a raczej z uprzedzenia do mojej osoby. I nagle zauważyłem, że wokół spotykam samych życzliwych ludzi. Tak wiem kilka osób może zauważyć "A sprawa Pana P.?". Nie mogło obyć się bez potknięcia, wciąż jeszcze się uczyłem i dałem się ponieść starym nawykom. Jednak i w tym wypadku końcowy wniosek był taki, że mylnie oceniłem sytuację i że tak naprawdę to pokładałem pewne oczekiwanie wobec zachowania P. i nie dopuszczałem myśli ze moje intencje zostaną mylnie odczytane. Dało mi to do myślenia. Dlatego zacząłem skracać swoje zdania i formować je w taki sposób, aby nie przemycać choćby cienia negatywnego przekazu. Świadomość bycia z natury dobrym kreuje we mnie pewne zachowania i sposób postrzegania wszystkiego wokół.
2. Szukając skutecznej dla siebie afirmacji postanowiłem połączyć kilka technik treningowych i podczas testu wymyśliłem sobie "Dziś czuję się dobrze". Heh, nawet nie jestem wstanie przypomnieć sobie okoliczności. Po prostu umysł podyktował mi te słowa. Fakt mam dobre zaplecze w kwestii kreowania afirmacji i choć nie twierdzę, że to moja zasługa wydaje mi się, że miałem współudział w kilku pozytywnych przemianach. I pewnego pięknego dnia "przykleiłem do twarzy banana", powtórzyłem w myślach parokrotnie "Dziś czuję się dobrze" wkładając w te słowa wszystko co miałem : miłość, wiarę, nadzieję, siłę. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem w miasto. Praca, sprawy w urzędach, spotkanie ze znajomymi, tysiące rzeczy, w których codziennie biorę udział. I co jakiś czas w duchu powtarzam "Dziś czuję się dobrze" z całą to mocą jaką mam w sobie. Jak tylko zauważam, że klej puszcza podklejam mojego "banana". Pod wieczór zauważam, że:
- nie jestem zmęczony,
- nie usłyszałem żadnego złego słowa skierowanego w moją stronę,
- w momentach "kryzysowych" potrafiłem z lekkością oczyścić atmosferę
- ludzie, z którymi się spotykałem w ciągu dnia byli uśmiechnięci
W ostatnich dniach przeanalizowałem "na chłodno" to co się działo przez ostatnie tygodnie i doszedłem do wniosku, ze to nie świat się zmienił tylko ja. I przynosi mi to wymierne efekty. Zaspokojenie finansowe - umiejętnie gospodaruje pieniędzmi. Spokój - załatwiam wszystkie sprawy od ręki, zająłem się również tymi zaległymi i ciążącymi nade mną jak widmo. Na wszystko mam czas - poświęcam więcej uwagi rodzinie. W pracy zacząłem się przykładać - rzetelnie wykonuję swoje obowiązki. Być może to moje subiektywne spojrzenie, ale ciągle słyszę od obcych mi ludzi "To niesamowite, że człowiek w Pana wieku jest tak pełen optymizmu", "Jak to dobrze spotkać taką osobę jak Pan", "Życzę Panu miłego dnia" zamiast zwyczajowego Dzień Dobry. Jeszcze bardziej cieszą słowa bliskich mi osób: "Jestem z Ciebie dumna"(Dzięki Docia), "Cieszę się, że zaczeliśmy ze sobą rozmawiać"(moja ukochana żona), "Dobrze robisz synku" (moja cudowna Mamusia).
I tak właśnie wygląda mój świat, gdzie bez przymusu i całego "bo tak wypada" ludzie, których spotykam czują się dobrze. Bo ja czuję się dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz