Każdy wspomina dzieciństwo i tak naprawdę nie sposób określić stanowczo czasu utraty niewinności. O ile inicjacja seksualna jest mniej lub bardziej trwałym wspomnieniem, o tyle często ludzie nie potrafią określić dokładnej daty przeistoczenia się dziecka w nastolatka.
Tak naprawdę w tym momencie zaczyna się moja historia. Dziś już nie pamiętam twarzy, sylwetki. Być może speszony bezwstydnym obnażeniem życia spuściłem wzrok. Miałem 12 lat. Czysty i klarowny system wartości, niezbrukany żadną z doczesnych trosk. Stałem, jak tylko potrafi to dziecko, po białej stronie nieświadomy, że czarna istnieje. Cudowne lata. Już nie komuna, ale jeszcze nie smagano nas biczem medialnych tortur. Nie pokazywano na każdym kroku dzieciobójców, gwałcicieli. Najgłośniejszymi sprawami było zabójstwo ks.Popiełuszki i sprawa "wampira ze śląska".
1989 rok. Byłem wtedy prawo rozgrywającym młodzikiem w "Pogoni" Zabrze. O stałym i silnym poczuciu związku z kolegami z drużyny. Czternastu chłopców, którzy swój pierwszy puchar wywalczyli nie wiedząc, ze uczestniczą w turnieju finałowym. Po prostu nikt nas o tym nie poinformował. Wyszliśmy jak zwykle na boisko. Zagraliśmy jak zwykle kilka meczów i nagle ktoś nam wręcza puchar. Były gratulacje i uściski. Bardziej niż radość na naszych twarzach przebijało zdziwienie. Przecież nie zrobiliśmy nic nadzwyczajnego. Dziś mógłbym napisać rozprawkę psychologiczną rozprawiając o tym zdarzeniu. Taki był mój świat. Wyjść na parkiet i wygrać. Żadnych miłości, zauroczeń, marnowania czasu na bzdety. Radość jak tylko dotykałem stopą drewnianej klepki naszej hali. Drugą ważną rzeczą o jakiej muszę wspomnieć to niepodważalność autorytetów. Rodzice, trener - im się nie sprzeciwiało, nie było ku temu potrzeby. Nie wyrażało się też źle o nauczycielach, ba, nawet nie myślało się o nich źle. Oczywiście jednych się lubiło innych nie, to jednak nie dawało podstaw do nienawiści.
Taki był właśnie mój świat w 1989 roku. Czysty i klarowny. Cudowny świat dobrze ukierunkowanego dziecka.
Jeśli ktoś oczekuje burzliwej historii przemiany może przestać czytać. To co się wydarzyło było tak delikatne, nie mal niezauważalne dla kogoś ciut mniej wrażliwego ode mnie. Pamiętam jak w noc po tym zdarzeniu nie mogłem spać, a moja poduszka była mokra od łez. Tak rodziła się moja świadomość. W bólu i łzach. Niepewny swoich odczuć bałem się, wstydziłem się z kimkolwiek podzielić obrazem. Zresztą nie potrafiłem opisać bólu jaki czułem pierwszy raz w życiu. Nie umiałem nazwać go sam przed sobą. Ale do dzisiaj przywołując cień wspomnienia .... ...przywołując cień tego wspomnienia widzę ten półmrok otaczający mnie wtedy, czuję wszystkie zapachy i tą gorycz w ustach, której przez 20 z górą lat nie mogę się pozbyć.
Wtedy w Zabrzu, w sklepie na Placu Krakowskim, pomagając Rosjanom zrobić zakupy usłyszałem najgłośniejszy z szeptów:
"Przepraszam młodzieńcze... ukradnę tego pomidora... nic dzisiaj jeszcze nie jadłem....Proszę...nie mów nikomu..."
Ten głód towarzyszy mi do dziś. Te słowa zmieniły mój idealny świat. Obnażyły moją duszę. To właśnie wtedy rozpocząłem swoją wędrówkę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz